Warszawa miasto dla ludzi

Awanturują się o bar – nie dostrzegają sedna sprawy

Awantura o Bar Prasowy jest coraz gorętsza. Wywiad TVNWarszawa z burmistrzem Bartelskim zauważalnie podgrzał atmosferę. Zdaje się, że na próżno, bo dotąd w całym zamieszaniu o bar nikt nie poruszył kluczowego problemu. Tkwi on w odpowiedzi na pytanie: dlaczego w Śródmieściu nie może być i baru mlecznego i sklepu najemcy oferującego najwyższy czynsz?

Odpowiedź jest banalna: w Warszawie jest za mało lokali handlowych. Firmy analizujące stołeczny rynek nieruchomości i handlu, jak CBRE czy PwC, od dawna obserwują niezmiennie wysoki popyt na lokale użytkowe. W najlepszych punktach pojawiają się drogie marki spełniające oczekiwania bogacącej się części warszawskiego społeczeństwa, o której mówi burmistrz Bartelski. Wypierają one tańsze sklepy i bary, bo mogą płacić wyższe czynsze. Jest to naturalne zjawisko na rynku, tyle że w przypadku Warszawy nasilone niedoborem lokali handlowych. Istotą problemu jest nie to, że tani bar znika na rzecz drogiego sklepu, lecz to, że nie ma tańszego miejsca, gdzie można go ulokować.

Podziękuj Bierutowi

W Warszawie powstaje za mało lokali użytkowych. Podaż nie jest w stanie sprostać popytowi. Co widać w liczbach: za czynsze w Warszawie najemcy płacą nawet 100 euro za mkw. Ceny najmu w centrach handlowych przekraczają 75 euro za mkw. Najgorsze nawet klitki, które w miastach jak Berlin czy Wiedeń wynajmowane byłyby za bezcen, w Warszawie osiągają niebotyczne ceny najmu. Dla drobnych i tanich przedsiębiorców takie czynsze są całkowicie poza zasięgiem.

Przyczyną tego jest w dużej mierze powojenna odbudowa Warszawy. Socjalistyczne władze zbudowały nam miasto, którego partery budynków – naturalne miejsce dla sklepów i barów – są okupowane przez urzędy, biura i mieszkania. Całe ciągi niegdyś handlowych ulic zostały pozbawione witryn. Po wojnie z Chłodnej zniknęło 90% sklepów, wytarte z mapy handlowe Nalewki i plac Muranowski zastąpiła osiedlowa sypialnia wzdłuż Andersa, na licznych ulicach takich jak Elektoralna, Traugutta czy Czackiego lokale handlowe można policzyć na palcach jednej ręki.

Od samorządu oczekujemy więcej

Stołeczne władze nie potrafią tego problemu rozwiązać od ponad dwóch dekad, a co gorsza zdają się go w ogóle nie zauważać. Pozbawiony samorządowego wsparcia handel ucieka więc w prowizorki. Ten o dużym kapitale lokuje się w kolejnych centrach handlowych. Ten biedniejszy egzystuje w rozsianych po całej Warszawie budach.

Chwali się burmistrzowi Bartelskiemu, że jako pierwszy w stolicy wziął się za likwidowanie blaszanych bud – koszmarów. To dobry krok. Teraz czekamy na następne: na modernizacje istniejących budynków miejskich, na likwidowanie w nich biur i urzędów w parterach i przerabianie ich na lokale z witrynami, także na stawianie porządnych pawilonów handlowych. W ten sposób pomoże się i drobnym przedsiębiorcom i klientom szukającym tańszej gastronomii, a przy tym ożywi się ulice. Bez odważnej polityki lokalowej nic się nie poprawi i nadal znikać będą tanie bary i sklepy pod naporem kosmicznych czynszów.

PS: A baru Prasowego nikt nie likwidował, tylko właścicielka postanowiła przejść na emeryturę i oddała lokal dzielnicy. To info dla tych, którzy hipsteryzują, że władza likwiduje bary mleczne, że w Warszawie rządzi tylko pieniądz.

Tekst został wykorzystany przez redakcję TVN Warszawa

2 odpowiedzi na „Awanturują się o bar – nie dostrzegają sedna sprawy

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Kod Captcha * Time limit is exhausted. Please reload CAPTCHA.

Nasza akcja na fejsie
Warszawa bez reklam!