stołeczny buda-szpet
Warszawa jest wyjątkowym miastem: w parterach wielu domów nie ma miejsca na sklepy i usługi. Jest to zasługa nie tylko powojennej odbudowy, ale także zarządzania miastem przez 20 lat demokratycznej Polski. Dlatego handel i usługi często muszą kryć się w blaszanych i plastikowych prowizorkach. Prowizorkach, które straszą na naszych ulicach niezmiennie od dziesięcioleci.
Buda – szpet to nie stolica Węgier. To miasto w którym nastąpił wysyp bud tragicznie zaśmiecających przestrzeń publiczną.
Naga prawda o Warszawie.
Tylko dla amatorów mocnych wrażeń.
Mi też się nie podobają te budy ale może problem leży gdzie indziej. Po likwidacji bud np. na Emilii Plater nie ma gdzie już zjeść zapiekanki. Oczywiście, że buda była ohydna. Ale samo jej usunięcie powoduje, że znika życie z jakiegoś miejsca i tworzy pustynię. Więc może miasto w jakimś dużym konkursie architektonicznym niech wybierze jakieś projekty pawilonów (na Krakowskim na skwerze Hoovera w ten sposób się udało ale to tylko jedna sztuka) i projekt straganów ulicznych i niech je postawi w setkach miejsc i powynajmuje.
Dokładnie! Nie chcemy wycinać bud w pień. Chcemy by miasto zaczęło wreszcie prowadzić jakąkolwiek politykę lokalową. Potrzeba nowych sklepów, barów, restauracji. One powinny pojawić się w parterach budynków lub w pawilonach handlowych. E. Plater to świetny przykład ulicy martwej, ze śladową ilością lokali użytkowych, która po remoncie zyskała na estetyce, ale przez likwidację bud straciła na funkcjonalności. Miasto skasowało budy, ale nie dało niczego w zamian. Ot, choćby jakichkolwiek pawilonów handlowych w miejscu budynków, które powstaną tu dopiero za 10-20 lat.
Pingback: Budy psu na budę | Wrzask w przestrzeni
Jako przykład ładnej budy polecam kioski we Lwowie:
http://www.garnek.pl/ala53/10107708/kiosk-we-lwowie
Pingback: Rzeczy najbrzydsze – odcinek II | Wrzask w przestrzeni