Warszawa miasto dla ludzi

Jest ławeczka. Jest super.

Jeśli władzom brakuje pomysłu jak urządzić plac, ulicę lub skwer to mają jeden sposób, który załatwia całą sprawę: ławeczka.

Pomysł na ogrodzenie całego terenu wokół Stadionu Narodowego robi mocne wrażenie. Nie przestaje być ciekawie kiedy sprawdzimy o co ten cały raban. Co mianowicie będzie takiego cennego na ogromnym terenie wokół Stadionu Narodowego, że aż trzeba go ogrodzić? Sprawdziłem. Otóż będą ławeczki. Nic więcej. Żadnych budynków, skejtparku, ani do boisk do siatki albo do kosza. Ławeczki i tyle.

fot.: Bajarka

Ten cenny skarb jest ustawiany w różnych punktach miasta coraz liczniej. Przejdźmy parę kroków dalej. Co Miasto urządziło na wyremontowanej Francuskiej? Jak to co? Ławeczki! W Alejach Ujazdowskich po remoncie nie przybyło ani kawiarń, ani nawet czegokolwiek na co można by się pogapić. Pojawiło się za to dużo… No właśnie – ławeczek.  Wygląda na to, że ławeczki są jedynym pomysłem na ożywienie przestrzeni publicznej w Warszawie.

Gdzie te tłumy?

Jednak po kilku remontach ulic i placów można już stwierdzić, że same ławeczki nie zrobiły z Warszawy Paryża. Aleje Ujazdowskie po remoncie: ławeczki świecą pustkami. Na zdjęciu widać Krakowskie Przedmieście po remoncie: całkiem ładne ławeczki stoją puste.

Przykład Krakowskiego Przedmieścia pokazuje, że tam gdzie uruchomiono typowo miejski „atraktor” ogniskujący życie – na Skwerze Hoovera – przez cały dzień jest gwar, jest życie. A tuż obok – tam gdzie rewitalizacja skończyła się na ustawieniu ławeczek wzdłuż muru, panuje syndrom martwego miasta. Czyli jednak sama ławeczka nie jest spełnieniem marzeń o aktywnym życiu w mieście. Trzeba czegoś jeszcze.

Po linii najmniejszego oporu

Skąd to ubóstwo pomysłów na poprawę jakości przestrzeni publicznej w Warszawie? Dlaczego ktoś we władzach miasta uznał, że najlepszym zajęciem dla mieszkańców dwumilionowego miasta jest siedzenie na ławeczkach? I skąd to chorobliwe przywiązanie do ławeczek traktowanych jako Główna Zapchajdziura Miasta?

Panuje przekonanie, że wystarczy postawić ławeczkę i sprawa załatwiona – „powstał salon.” Nie bardzo wiadomo skąd te salonowe skojarzenia, bo ławeczki wzdłuż jezdni są atrakcją typową raczej dla wsi.

A przecież dla prawdziwego ożywienia przestrzeni publicznej Warszawy i dla nadania jej wielkomiejskiego charakteru niezbędna jest cała gama środków znanych doskonale z miast zachodniej Europy: sklepy w przyziemiach, duże witryny, kawiarnie, restauracje, place i placyki zastawione stolikami, a przy nich małe sceny dla wykonawców muzycznych. Ryneczki ze straganami bukinistów, handlarzy antykami, albo kwiatowe. Rampa dla skejtbordów, dwa kosze do koszykówki. Takie miejsca przyciągają ludzi, dają im powód albo pretekst aby tu przyjść. Tylko one powodują, że mieszkańcy zatrzymują się na ulicy dłużej, że nie traktują jej jako ściek komunikacyjny, lecz jako MIEJSCE.

Zresztą trzeba tu wspomnieć, że organizowanie imprez (festynów) na Krakowskim Przedmieściu albo przy Placu Grzybowskim to też nie lekarstwo. Na chwilę ożywia miejsce, ale na dłuższą metę niczego nie załatwia, bo impreza trwa kilka godzin, po czym jest zwijana, a przez następny tydzień znów jest smętnie.

Na koniec, żeby było jasne: w Grupie M20 nie mamy nic przeciwko ławeczkom. Są fajne i niech sobie będą. Ale mamy już serdecznie dość słuchania tylko o ławeczkach; aby przestrzeń miasta ożyła to same ławeczki nie wystarczą.

Artykuł pojawił się na łamach Stołka

2 odpowiedzi na „Jest ławeczka. Jest super.

Skomentuj mateusz Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Kod Captcha * Time limit is exhausted. Please reload CAPTCHA.

Nasza akcja na fejsie
Warszawa bez reklam!