Miasteczko garażowe
Garażowa muzyka i wyprzedaż garażowa to znane wyrażenia. Wiążą się z tanim kosztem, brakiem większych starań, z czymś robionym na łapu – capu. Szkoda że Warszawa dodaje do tego zestawu nowe pojęcie: miasto garażowe.
W środku ukochany pojazd, do tego stare opony i mebelki, których żal wyrzucać. Jeszcze stojak na choinkę, słoiki które na pewno się przydadzą, trochę narzędzi i gotowe: zamykany na kłódkę skarbiec jest dumą właściciela. A ustawione w rządku garaże tworzą szpaler, który funkcjonuje jak jakaś biedapierzeja ulicy. Nie jest dziwne, że ludzie omijają garażowe ulice i wolą się przejechać do galerii handlowej. Co mają tam robić? Pospacerować wzdłuż garaży?
Dla mieszkańca – skarb. Dla mieszkańców – masakra.
Tu już nie chodzi o samą estetykę, chociaż i ona jest taka jak widać na zdjęciach. Jeszcze gorzej, że garaże zabijają ulicę. W miejscu, w którym normalnie znajdowałyby się budynki, a w nich mieszkania, sklepy, kawiarnie, mamy teraz parterowe, murowane budy z wrotami na skobel. W ten sposób ulica z pełnej życia przestrzeni publicznej zamienia się w ściek komunikacyjny ze slumsowym otoczeniem. Kiedyś, w PRLu to było uznawane za normalne. Dziś też nie dziwi, ale może w obrzeżnych dzielnicach. Przeniesiony ze wsi zwyczaj szop na rupiecie robi ze Środmieścia Warszawy obciachowe pół-miasteczko pół-wieś.
Jednak dla mieszkańca garaż to poważna sprawa. Powiększa jego stan majątkowy, bo to już nie tylko mieszkanie, ale i proszę pana garaż. W pogodną sobotę można otworzyć wrota na oścież, a wtedy cała okolica zazdrości zbieranego latami majątku, poupychanego na podłodze i na półkach – samoróbkach. A jak trzeba zbić rozwalający się stołek to też jest gdzie. Swojski klimacik w sercu miasta.
Zresztą tu chodzi również o samych mieszkańców bloku lub kamienicy, przy której stoją garaże. Kilka osób ma dobrze, bo ma garaż. Cała reszta mogła by mieć przy domu skwer, zieleń, plac zabaw, a ma to co widać.
Do rozbiórki
Garaże w większości należą do miasta i administruje nimi urząd dzielnicy. Dlatego to przede wszystkim do dzielnicy należy uporanie się z problemem. I coś się dzieje dobrego, bo zniknęły już „obiekty zabudowy substandardowej” na E. Plater, Mazowieckiej, Koszykowej, Freta i Koźlej. Ale w kolejce czeka wiele innych ulic. Idzie powoli – najemcy garaży buntują się, strzegą ich jak oka w głowie. Kolejny odcinek serialu, w którym mieszkańcy buntują się przeciwko zmianom robiącym ze wsi Warszawa miasto Warszawa. Zazwyczaj wspieramy mieszkańców, ale nie wąska grupkę, która hamuje rozwój potrzebny wszystkim.
Dodaj komentarz