Bzzzzz
Nie brakuje na tym świecie wariatów, którzy chcą poświęcać swój cenny czas na oldskulowe (czyt: modne) zjawisko, polegające na hodowaniu pszczół miodnych. Pszczelarstwo w wersji 2.0 polega na ustawianiu uli w środku miasta, najlepiej w przestrzeni publicznej albo na dachach i niech sobie te pszczółki latają i pracują.
Nieoczekiwanie na przeszkodzie stanęła Rada Miasta Stołecznego, która kiedyśtam uchwaliła całkowity zakaz trzymania pszczół w mieście i ten zakaz nadal obowiązuje. Chodzi niby o to, żeby nie żądliły ludzi, bo zdarzają się uczuleni i wtedy puchną. Tylko że to podobno przesąd albo przynajmniej przesada. Uporządkujmy wiedzę: na ludzi rzucają się osy, a nie pszczoły (osy to te w bardziej jaskrawych kolorach i mają talie jak osy), a pszczoły zostawiają ludzi w spokoju i swoimi pracowitymi rączkami robią dla nas miód. A te współczesne pszczoły to już w ogóle, bo zasiedlana jest w Polsce odmiana angielska, która – wiadomo: Anglia – jest flegmatyczna, zajmuje się wyłącznie pracą, a nastroje bojowe ma takie jak ich ojczyzna we wrześniu 1939.
Dlatego grupa zakręconych osób postanowiła doprowadzić do zmiany regulacji. I zaczęło się. Sprawa trwa już rok, Urząd Miasta Stołecznego w pocie czoła opracowuje, konsultuje, zbiera opinie. Ostatnio wygląda na to, że prace zbliżają się do finałowego momentu i dlatego prosimy Was o pomoc. Pod ten adres: apniewska@um.warszawa.pl do 18 lipca 2014 należy wysyłać prośby o usunięcie zakazu. Jeśli ktoś potrzebuje gotowca to jest jeden profesjonalnie opracowany przez Grupę Miejskie Pszczoły dostępny tu: konsultacje – reg porzadkowy.
Poprzyjmy pszczoły w interesie ich i własnym. Podobno Albert Einstein powiedział kiedyś, że jeżeli wyginą pszczoły to ludzkości zostaną cztery lata, a ten facet akurat rzadko się mylił.
Dodaj komentarz