Ciąża przenoszona
Ciąża u homo sapiens trwa zwykle dziewięć miesięcy, ale jak widać w przypadkach wyjątkowo trudnych nawet dziesięć. Dokładnie tyle zajęło Urzędowi Miasta urodzenie ogłoszenia o przystąpieniu do sporządzania planu miejscowego dla obszaru Osi Saskiej.
Tekst jest krótki (jedna strona A4), w dodatku jest kopią uchwały Rady Miasta na ten temat ze stycznia 2013, więc mogło by się wydawać, że jego sporządzenie to kwestia max godziny. Nic bardziej mylnego. Tak może się wydawać tylko amatorom, ludziom pracującym w zwykłych biurach, albo na zwykłych uczelniach, którym nie dane było osiągnąć stanu wyższej świadomości dostępnego wyłącznie wybrańcom losu, którzy poznali tajniki gramatyki pracy w Urzędzie Miasta Stołecznego Warszawy. Tam są inne uwarunkowania, tam czas płynie inaczej.
No, chyba że po prostu komputery w Urzędzie Miasta mulą…
Zanim zapadnie cisza
Zazwyczaj wygląda to tak: najpierw Rada Miasta uchwala uchwałę o przystąpieniu do sporządzania planu miejscowego po czym zapada pełna wyczekiwania cisza. Bo z samej uchwały jeszcze nic nie wynika, trzeba czekać aż ogłoszą, że zaczyna się to krótkie okienko czasowe, w którym można złożyć wniosek opisujący co chcemy aby w tym planie było zawarte. Wyczekiwanie jak u Hitchcocka: ogłoszą? nie ogłoszą? Już? Jeszcze nie. A może teraz? Dalej nic. Pewnie w wakacje ogłoszą, jak ludzie będą na wyjazdach. Też nie. To może przed referendum? Eeee, nie, twardzi są. I kiedy już czujność przygasła, w najmniej oczekiwanym momencie pada strzał zza węgła: jest! Ogłosili! Matko święta, teraz! Spieszyć się, bo niecały miesiąc dali na składanie wniosków!
Teraz jest ten czas, kiedy możemy złożyć wnioski do miejscowego planu Osi Saskiej. 20 listopada podpisali to ogłoszenie i ukryli je, o! przepraszam; ogłosili je w Biuletynie Informacji Publicznej. Jest jak na harcerskich podchodach: kto znalazł znak, ten wie co dalej. Trzeba się spieszyć, bo partycypacja w Warszawie to gra dla ludzi z refleksem. Czas na składanie wniosków minie 17 grudnia. I nie ma co odkładać do jutra, bo czas na zastanowienie owszem dają, ale sobie. Na nas czekać nie zamierzają.
Zgłaszajcie wnioski, może je uwzględnią
Jeśli tym razem będzie tak jak zawsze to 17 grudnia zatrzasną się wrota Urzędu Miasta, a my zostaniemy na lata z głuchą ciszą i coraz bardziej odległym wspomnieniem tych paru dni, kiedy pozwolono nam zaproponować coś w sprawie naszego miasta. Młodsi mogą nie pamiętać, ale tacy weterani planów miejscowych jak my, poobijani partycypacją, jeszcze pamiętają dni zgłaszania wniosków do planu Ściany Wschodniej (wielki kawał Śródmieścia na południe od Królewskiej). Eeech, kiedy to było… Zgłaszało się te wnioski, a potem wszelki słuch o nich zaginął. Może jeszcze gdzieś są? Może ktoś je przeczytał w tym podziemnym bunkrze, w którym zgodnie z zasadą jawności życia publicznego podobno jacyś nie znani nam ludzie być może rysują jakieś plany naszego miasta?
Pewnie kiedyś, w przyszłości pokażą co ustalili w sprawie Ściany Wschodniej. Chodzi plotka, ale to nic pewnego, że latem 2014 pokażą, żeby przed wyborami uchwalić. To się nazywa wyłożenie projektu planu do wglądu. Wtedy będzie można zgłosić swoje uwagi do tego, co narysowali. Ale jeśli będą to uwagi zmieniające coś w projekcie to można liczyć co najwyżej na warknięcie Urzędu Miasta: „Nie uwzględniono. Uwagi kreślą wizję zagospodarowania obszaru planu znacząco odmienną od przyjętej w jego projekcie”. Tak było w przypadku planu dla Placu Defilad.
Więc w sprawie planu Osi Saskiej lepiej nie zaspać i teraz zgłaszać wnioski, żeby nie było tak, jak w sprawie planu dla Placu Defilad. Może nie będą odmienne od wizji przyjętej w projekcie? Może się wstrzelą w tę nieodgadnioną wizję stworzoną przez tajemniczego kogoś? A może wizja powstanie dopiero na podstawie tych wniosków? Może tym razem będzie lepiej?
Dodaj komentarz