Dajcie ludziom współdecydować
Trwa składanie wniosków do planu miejscowego Osi Saskiej. To konstytucja dla najważniejszego obszaru Warszawy.
Od dwóch tygodni piszemy do znajomych stowarzyszeń i fundacji informując o możliwości składania wniosków, namawiając do złożenia takiego wniosku. Robimy to, bo władze miasta tego nie robią. A ktoś musi, bo niby skąd ludzie mają się dowiedzieć, że jest taka możliwość i że trwa tylko trzy tygodnie (do 17 grudnia)? Nie ma żadnego spotkania informacyjnego dla ludności, plakatów, ogłoszeń w mediach ani w necie. Na fejsbukowym profilu pani prezydent kwitną słitfotki choineczek z zapalonymi światełkami, a o planie ani słowa. W mediach też cisza (spróbujemy je poruszyć, zobaczymy co to da).
To nie tak powinno wyglądać. Dlatego złożyliśmy w Urzędzie Miasta wniosek o wydłużenie czasu składania wniosków o kilka tygodni i o rozpropagowanie informacji, że takie wnioski są przyjmowane.
W poszukiwaniu wizji
Jeśli ten wniosek zostanie rozpatrzony pozytywnie, to uzyskany w ten sposób czas powinien być poświęcony na publiczną dyskusję o tym co jest potrzebne i możliwe, a co nie. Podstawowe pytania to: czy odbudowywać zniszczone podczas wojny budynki? Czy w zabytkowej okolicy powinno się wznosić obiekty o nowoczesnej architekturze? Czy budować nowe parkingi? Czy planem miejscowym można zakazać reklamy wielkoformatowej? To tylko przykłady, wątpliwości jest więcej. Z rozmów, maili i komunikacji na fejsbuku wiemy, że panuje dezorientacja. Ludzie nie wiedzą czy w ogóle można zgłaszać takie propozycje, bo nie mają doświadczeń, na których można by się oprzeć. Więc nie zgłaszają wniosków w ogóle. A w końcu miasto powinno być dla ludzi. Dla zwykłych ludzi, a nie tylko dla specjalistów.
Tu chodzi nie tylko o zebranie dobrych pomysłów na tę czy inną konkretną ulicę albo plac. Może nawet ważniejsze jest to, że z wielu różnych wniosków da się uzyskać ogólną wizję tego, jak mieszkańcy wyobrażają sobie ten fragment miasta. Czy najważniejsze dla nich są sprawy praktyczne (transport, dostępność sklepów spożywczych) czy estetyka miasta? Oczekują w tym miejscu eleganckiego salonu stolicy czy raczej niewymuszonej atmosfery, przysłowiowego kocyka na trawniku? Martyrologii i upamiętnienia historycznych bohaterów czy miejsca zabaw i klubów nocnych? Chcą w tym miejscu mieć żywe centrum metropolii z prawdziwego zdarzenia czy zwykłe osiedle mieszkaniowe, dla mieszkańców tutejszych bloków, bez napinania się na wielkomiejskie ambicje? A może w ogóle nie oczekują funkcji centralnych, bo wolą je znajdować w galeriach handlowych? Skoro jest tu Błękitny Wieżowiec to czy to dobre miejsce na wieżowce, czy też drapacze chmur powinny być zgrupowane wokół Pałacu Kultury, a tu jest miejsce na niską zabudowę? Zebranie setek, a może i tysięcy szczegółowych wniosków dałoby możliwość sformułowania takiej ogólnej wizji, na podstawie której można by napisać wytyczne do planu.
Jest tu gdzieś partycypacja?
Ale żeby odpowiedzieć na takie pytania świadomie mieszkańcy potrzebują dyskusji,w trakcie której zweryfikują swoje wątpliwości, umocnią się w postanowieniach, nabiorą nowych pomysłów. Bez niej nie wiedzą od czego zacząć, ani czy ich pomysły są wystarczająco „profesjonalne”, nie mają wyrobionej opinii na wiele tematów. Tak naprawdę wnioski do planu miejscowego powinno się zgłaszać dopiero po takiej debacie.
Tymczasem jak na razie mamy ogłoszenie o przyjmowaniu wniosków ukryte cichaczem w Biuletynie Informacji Publicznej i najkrótszy dozwolony ustawą okres zbierania wniosków. Po linii najmniejszego oporu, aby tylko odfajkować obowiązek.
Dodaj komentarz