Metropolia na jedną noc
Noc Muzeów to prawdziwe święto miejskie, podczas którego ulice Warszawy nareszcie kipią życiem. Galerie, muzea, zabytki, a nawet urzędy stają wówczas przed ludźmi otworem. Przez jeden sobotni wieczór idąc ulicami można się poczuć jak w prawdziwym europejskim mieście.
Noc Muzeów co roku bije rekordy frekwencji. Ulice są nie do poznania – pełne ludzi, gwaru, ruchu. Pootwierane są nie tylko muzea, ale i kawiarnie, a nawet niektóre sklepy.
Co ważne Noc przyciąga nie tylko szpanerów, którzy muszą się pokazać. To impreza dla wszystkich niezależnie od wieku, płci i zasobności portfela. Na miasto wychodzą zarówno ci starsi jak i młodzi. Dla wielu Noc Muzeów jest pierwszym od lat kontaktem ze sztuką. Organizatorom udaje się wyciągnąć ludzi z domów, by skorzystali ze swojego miasta. To wielki sukces imprezy i świetny krok w kierunku przywróceniu życia ulicznego w Wawie.
Czynne do późnej nocy? Jak w cywilizacji!
Noc Muzeów to dla Warszawy oddech normalności. W ciągu jednego długiego wieczoru miasto staje przed ludźmi otworem. Żadna galeria nie ma zamkniętych drzwi, wszystkie muzea zapraszają do swoich wnętrz. To w Warszawie niespotykane! Bo przecież zazwyczaj galerie i muzea są zwykle czynne do 16 lub 17 godziny. Żeby je odwiedzić trzeba zerwać się wcześniej z pracy lub wziąć urlop. A w ten jeden wieczór nie dość wszystkie są czynne do późnej nocy, to jeszcze prawie każde organizuje dodatkowe atrakcje, by ściągnąć jak największą liczbę zwiedzających.
Zwiedzić pałac pilniej strzeżony niż Biały Dom
W czasie Nocy Muzeów można odwiedzić nie tylko muzea. Ten jeden raz w roku otwierają się dla publiczności sale pałacu Tyszkiewiczów-Potockich na Krakowskim Przedmieściu. Bez przechodzenia specjalnej procedury można wejść do Belwederu. Ba! Organizatorzy zwracają uwagę, że w czasie jego zwiedzania dopuszczone jest – uwaga – robienie pamiątkowych zdjęć! Otwarty dla publiczności jest Pałac Namiestnikowski, którego bramy są codziennie skutecznie chronione przed zwykłymi ludźmi przez całą armię uzbrojonych po zęby żołnierzy. Normalnie wstęp do środka mają tylko wybrani goście, pracownicy i dyplomaci, a jego wnętrza są pilniej strzeżone niż Biały Dom w Waszyngtonie, do którego przecież każdy może wejść na zwiedzanie o każdej porze roku.
Wszystkie te budynki na jedną noc są otwierane dla ludzi, których na co dzień traktuje się jak intruzów. A przecież są to obiekty publiczne, do tego wyjątkowo cenne architektonicznie i mają nieocenioną wartość historyczną.
Chwila normalności
Noc Muzeów to impreza, która pozwala na chwilę zapomnieć, że w wielu krajach nawet siedziby najwyższych władz są otwarte dla zwiedzających, a w Wawie żeby wejść do Pałacu Paca trzeba składać podanie na piśmie, bo stacjonujące w nim Ministerstwo Zdrowia czuje się zagrożone obecnością zwykłych ludzi.
To chwilowe otwarcie zabytków dla zwiedzających jest jednym z największych sukcesów Nocy Muzeów. Pokazuje on jak niewiele trzeba, by nasze miasto działało jak prawdziwa metropolia. Niestety jednocześnie jest to porażka: uświadamia, że ludzie muszą się spieszyć żeby obskoczyć jak największą ilość obiektów w parę godzin, bo przez resztę roku będą pozamykane.
Pielęgnujmy więc wspomnienia z tegorocznej edycji Nocy Muzeów. Żyliśmy przez chwilę w cywilizowanym mieście. Następna okazja, by doświadczyć Europy w Warszawie dopiero za rok.
Dodaj komentarz