Miasto dla ludzi – no właśnie!
odpowiedź na list p. Michała Sokolnickiego.
Ze zdumieniem zobaczyłem hasło – motto Grupy M20 „Miasto dla ludzi” w tytule listu pana Michała Sokolnickiego, który z tego hasła wywodzi, że skoro dla ludzi, to wolno mu zgłosić liberum veto i tam gdzie On mieszka ma być cisza. A ponieważ dyskusja zaczęła się od mojego artykułu z 24 czerwca pt. „To miasto śpi zamiast się bawić. A centrum musi żyć!” to czuję się podwójnie wywołany do tablicy.
Ożywia, nie zabija
Pan Sokolnicki buduje fałszywą alternatywę: w danej okolicy można tylko spać albo tylko się bawić i przedstawia apokaliptyczną wizję miasta opustoszałego, z którego mieszkańcy się wyprowadzają bo nie mogą żyć w pobliżu klubów i innych głośnych miejsc. To po prostu nieprawda. Otóż – Panie Michale – nie wszyscy są tacy jak Pan. Jest wiele osób, którym nocny tryb życia odpowiada i z chęcią wprowadzą się do mieszkań zlokalizowanych w pobliżu klubów, kawiarń, restauracji i kin. Dla takich osób obecność rozrywek jest wręcz atutem.
Najważniejsze w całej tej sprawie jest to, że prawda jest dokładnie odwrotna niż opisuje p. Sokolnicki – rozrywka ożywia miasto, a nie zabija je. Istnienie licznych atrakcji i rozrywek jest wręcz jedną z podstawowych cech odróżniających miasto od wsi, a już na pewno centrum wielkiego miasta. Centra kipią życiem i to jest normalne. A nazywanie życia śmiercią to odwracanie kota ogonem.
Niech każdy wybiera co chce
Każde wielkie miasto polega na tym, że są w nim rózne dzielnice i każdy może znaleźć coś dla siebie. Dla amatorów rozrywki są głośne centra, a dla amatorów ciszy – dzielnice spokojne. Niby dlaczego całe miasto miało by być jednakowe?
Mieszkać w okolicy wielu klubów i domagać się ciszy to jakiś absurd i pieniactwo. Jak można się spodziewać ciszy w takiej okolicy? Oczywiście, że jak ktoś chce mieć ciszę, to powinien mieszkać tam, gdzie jest cicho, a nie tam gdzie są kluby. Przecież są w Warszawie ciche osiedla – np. Mokotów, Wawer, Bielany, Białołęka i wiele, wiele innych – dlaczego pan Sokolnicki nie mieszka tam, skoro chce mieć ciszę? Przecież rozrywka znajduje się tylko na bardzo wąskim obszarze centrum Warszawy. I właśnie tam chce mieszkać amator ciszy nocnej?! A cała reszta mieszkańców Warszawy ma się dostosować do jego upodobań? Pan Michał Sokolnicki krytykuje pomysł na kompromis, ale właśnie na tym polega życie w mieście, że trzeba iść na kompromisy, bo nie mieszka się w nim samemu.
Zawracanie Wisły kijem
Za komuny cała Warszawa była jednakowa: gigantyczna, szara sypialnia. Ale czasy się zmieniają i Stolica powoli staje się taką samą metropolią jak wiele innych miast na świecie – to naturalny proces powrotu do normalności. Próba powstrzymania tego procesu i powrotu do curiosum z lat PRL na szczęście jest skazana na klęskę. Zamiast kłócić się o oczywistości i próbować zatrzymać to, co i tak jest nieuchronne, lepiej zastanówmy się wspólnie jak w cywilizowany sposób rozwiązać ten problem i jak pomóc mieszkańcom głośnych okolic nie zabijając życia w mieście.
Dodaj komentarz