No dobra, ale czy ta architektura na pewno jest dobra?
Architektura jak malarstwo – można podziwiać, ale miastu się nie przysłuży.
Kilka dni temu pisaliśmy o rodzącym się do życia fragmencie ulicy Lipowej między Browarną a Dobrą. Dzisiaj mniej optymistycznie.
Już niedługo po przeciwnej stronie Lipowej będzie otwarty nowy budynek Wydziałów Lingwistyki i Neofilologii, ale nie można liczyć na to, że i on dorzuci swoje do rozwoju życia na Lipowej. Pomimo ogrodu na dachu i pięknych fasad gmach będzie miał martwe partery, z niewielkim wejściem od Lipowej, do tego ukrytym za przepierzeniem. Również od strony Dobrej budynek będzie miał piękną, ale całkowicie martwą fasadę, którą będzie można jedynie oglądać.
Nowy budynek UW to przykład walki dwóch 'gigantów’ architektury. Budzyńskiego i Kuryłowicza. Walki, która miastu odbije się tylko czkawką, bo ważniejsza jest forma niż funkcja czy przyjazność budynku. BUW został uznany za ikonę polskiej architektury. To nic, że budynek leżący nad Wisłą jest odwrócony do niej plecami, to nic, że nie ma żadnego lokalu wychodzącego na ulice, ze dobił Lipową na tym fragmencie – BUW ikoną jest i basta. Dlatego Kuryłowicz projektując budynek vis a vis musiał 'przebić’ kolegę. A przebija się wyjątkowości formy, a nie tym jak budynek służy ludziom.
Będąc na miejscu widać, że projektant chciał dać odpowiedź na budynek BUW również dostosowując go gabarytem i kształtem fasady, tak aby oba budynki tworzyły całość. No i niestety tworzą – oba od strony Dobrej mają wyłącznie wielkie, ślepe ściany, które zamieniają ten fragment Dobrej w autostradę z dwoma imponującymi ekranami dźwiękochłonnymi.
Szkoda, bo była szansa nie tylko na dekorację, ale i na przykucie przechodniów na dłużej do tego miejsca.
Dodaj komentarz