Kłopotliwe pawilony
Najpierw Supersam i pawilon Chemii, potem próba majstrowania przy Rotundzie, a teraz Emilia. Przekształcanie centralnych obszarów miasta kosztem wyburzania uznanych budynków wzbudza głośne dyskusje. I słusznie. Ale czy nie jest tak, że o dziełach, które stały się symbolami swojej epoki, przypominamy sobie dopiero wtedy, gdy grozi im zagłada? A może lepiej pomyśleć o nich zawczasu i zorganizować coś, co pozwoli je zachować i jednocześnie nie zahamuje koniecznego rozwoju Warszawy? Obecnie, w kontekście ostatniego wykreślenia części z nich z gminnej ewidencji zabytków, musimy sobie zadać pytanie – co dalej?
Ostatnie lata dwudziestolecia międzywojennego i cały okres PRL to czasy królowania modernizmu w myśli urbanistycznej i architektonicznej. Miał on swoje różne lata. Przyszedł do Polski stosunkowo późno i doczekał się różnych interpretacji. Od tych, które do tej pory odbijają nam się czkawką, jak Muzeum Narodowe, osiedle za Żelazną Bramą czy Ursynów, po te, które dziś są ogólnie cenione – m.in. Rotunda, pawilon Chemii, Emilia, Cepelia, Supersam, Dworzec Centralny.
Kiedy je budowano, stały w niemal pustej okolicy zburzonego miasta i dominowały nad otoczeniem. Dzisiaj są otoczone wysokościowcami i wyglądają wśród nich, jakby je ktoś nadepnął i niechcący spłaszczył. W ostatnich latach część z nich została wyburzona pod nową, intensywniejszą zabudowę. Pawilon Chemii, Supersam, kina: Moskwa i Skarpa to główne przykłady. Czy pozostałe podzielą ich los?
Perełki dzisiaj
Po latach zabudowa wokół perełek modernizmu zmieniła się całkowicie. Dziś już z trudem można dostrzec fantazyjny dach Emilii otoczonej przez wieżowce. O tym, jak wygląda elewacja Cepelii, pamiętają już tylko najstarsi warszawiacy. Z pawilonu wystawienniczego stała się niczym innym jak wieszakiem na reklamy i stojakiem na dmuchańce. Obecny właściciel Emilii – firma Griffin – chce ją wyburzyć i na tym terenie wybudować nowoczesny wieżowiec. Po tym, jak obiekt został skreślony z ewidencji zabytków na podstawie okólnika wiceministra kultury, podniosły się protesty. Przeciwnicy burzenia twierdzą, że współczesne obiekty modernistyczne – jak Emilia – są świadectwem polskiej architektury XX wieku.
Spuścizna modernizmu, który jako idea może się podobać lub nie, trafiła w Polsce na żyzną ziemię i jak Polska długa i szeroka zostały stworzone wyjątkowe budynki na skalę nie tylko polską, ale i europejską. Co więcej, młode pokolenie znalazło w moderniźmie swoją nową miłość – temat, wokół obrony którego można się aktywizować i skupiać. Ta moda to ogromna wartość i błędem byłoby odwracanie się do niej plecami. Powiedzmy to głośno – modernizm jest trendy.
Jednak, jak widać, chronienie w Polsce jest rozumiane jako utrzymywanie przy życiu trupów i zasłanianie ich szmatami. Dziś de facto ani pawilon Emilii ani Cepelia nie są objęte żadną formą ochrony konserwatorskiej. Na ich terenach nie obowiązują plany miejscowe, obiekty nie są wpisane do rejestru oraz zostały wykreślone z ewidencji zabytków. Warto więc poszukiwać i znajdować konstruktywne rozwiązania, które je ochronią, a jednocześnie pozwolą przywrócić im ich cel i wykorzystać do promocji miasta.
Dodaj komentarz