Plac Wilsona: nie taki bank straszny
Wbrew powszechnej opinii obecność banków nie jest głównym problemem placu Wilsona. Jest ich zaledwie siedem. To niewiele jak na centrum dzielnicowe. Plac jest nieatrakcyjny dla ludzi nie dlatego, że są na nim banki, lecz dlatego, że brakuje lokali usługowych.
Gdyby siedem banków istniało w otoczeniu kilkudziesięciu innych lokali, to ich obecność byłaby niezauważalna. Najważniejsze jest, aby banki nie zdominowały placu.
Usługi finansowe, jak każde inne, są potrzebne i powinno dla nich być miejsce na pl. Wilsona. Ludzie przychodzą do banków, a przy okazji do okolicznych sklepów i kawiarń; a zatem samo istnienie banku nie wywołuje efektu wymarłego miasta. Takie wrażenie odnosimy, bo witryny banków są zaklejone kolorową folią i ludzi w nich po prostu nie widać.
Witryna – która dla sklepu lub kawiarni jest skarbem – dla banku staje się ciężarem. Zaklejają je folią żeby z ulicy nie było widać kto podejmuje gotówkę i do której kieszeni ją wkłada. Dlaczego więc bankowcy pakują się do lokali z dużymi witrynami? Odpowiedź jest prosta – bo innych tu nie ma. Banki z chęcią oddałyby sklepom i kawiarniom lokale z witrynami, gdyby gdzieś blisko były lokale specjalnie dla nich zaprojektowane, z wejściem bezpośrednio od placu lub ruchliwej ulicy, ale niezbyt szerokim (trzy metry wystarczą – zmieszczą się i drzwi i pokaźnych rozmiarów logo) prowadzącym przez „sień” z bankomatem w głąb budynku. A tam wystarczy sala na zapleczu, bo od placu banki oczekują tylko dogodnego wejścia, sala obsługi klientów może się znajdować z tyłu budynku.
Dodaj komentarz