Praga odzyskała Wisłę, a nie straciła
W Stołecznej artykuł Jakuba Chełmińskiego o tym, że na praski brzeg Wisły nie ma juz po co przyjeżdżać rowerem bo Miasto wycięło drzewa. Tytuł mówi wszystko: „Warszawska masakra piłą mechaniczną”.
Jest faktem, że pościnane drzewa nie zostały uprzątnięte i wciąż leżą nad brzegiem Wisły. Niezabranie budek lęgowych też woła o pomstę do nieba. Porozjeżdżane kołami i nieposprzątane połacie robią okropne wrazenie. Taka jest niestety prawda o dbalości o zieleń w Warszawie, nie tylko nad Wisłą, bo podobne pobojowisko jest np. u stóp Pałacu Prezydenckiego, u zbiegu Browarnej, Karowej i Dobrej.
Ale narzekanie na wycinkę drzew na praskim brzegu Wisły to naprawdę przesada. Po pierwsze wcale nie wycięto wszystkich drzew tylko przetrzebiono potwornie zarośnięte chaszcze, a bardzo dużo drzew pozostało na miejscu. Na wysokości ZOO chaszcze jak były tak i są. Więc alarmistyczny ton i słowa „rzeź”, „masakra, „śmietnikowy wygon” są przesadne.
Pytanie po co wycięto te drzewa też jest co najmniej dziwne. Przecież Miasto wyjaśniło, że chodzi o przygotwania przeciwpowodziowe. To mało? A może to nieważne, niech sobie będzie powódź?
Drzewa owszem, ale nie tylko
Kiedy pierwszy raz zobaczyłem ten brzeg po wycince byłem oczarowany. Do tej pory Praga była szczelnie odcięta od Wisły ścianą drzew i krzewów. Nagle spośród roślin widać lewy brzeg: Starówkę z Zamkiem, kościoły wzdluż Krakowskiego Przedmieścia. Bajeczny widok, jak z obrazów Canaletta. Do tego niesamowita panorama wieżowców w Centrum. No i teren jest po prostu oczyszczony, widny. Zamiast ciemnych chaszczy, które swoim wyglądem zapraszały chyba tylko amatorów wódki z gwinta zakąszanej konserwą rybną (ślady po tych ucztach są wciąż obecne), teraz jest poczucie bezpieczeństwa. Dopiero teraz jest sens przychodzić nad Wisłę po praskiej stronie.
Mówi się, że jedynem zachowanym lasem pierwotnym w Europie jest Puszcza Białowieska. Nieprawda. Jest jeszcze skwer u zbiegu Dobrej i Karowej. Tam też od lat człowiek nie uprząta zwalonych pni i konarów.
Coś nie chce mi się wierzyć, że lepiej było jeździć tu rowerem kiedy wszystko było zarośnięte, a teraz kiedy to przetrzebili to już nie ma po co zjawiać się z rowerem. To rowery jeżdżą po drzewach?
Drzewa są w Warszawie świętymi krowami, tekst p. Chełmińskiego jest tego najlepszym przykładem. Nie wolno ich tknąć bo zaraz „masakra!”, „rzeź!” itd. Podobno zieleń uspokaja, a tu się okazuje, że fani zieleni jacyś tacy nerwowi. Spokojnie. Zieleń to supersprawa, wszyscy chcemy żeby było jej w Warszawie dużo, ale nie jedyna. Jest jeszcze architektura, walory widokowe, bezpieczeństwo obywateli, prace przeciwpowodziowe. To wszystko trzeba brać pod uwagę.
Prosimy o jeszcze
Zgłaszam następnych kandydatów do wycinki – topole, które ktoś zasadził kilkadziesiąt lat temu na osi ulicy Niecałej przy Ogrodzie Saskim. Architekt Henryk Marconi w 1854 roku wybudował Wodozbiór w kształcie Świątyni Diany dokładnie na osi tej ulicy, na wzgórzu, tworząc w ten sposób kapitalną oś widokową i elegancki akcent w środku Śródmieścia łączący Ogród z resztą miasta. Warto go przywrócić, bo bez niego ta ulica jest taka… niecała.
Tekst ukazał się na łamach Stołka
Dodaj komentarz