Skwer na Mysiej: niby nic, a jednak coś
Przy okazji obchodów okrągłej rocznicy końca socjalizmu odpicowano na mieście skwerek. Zadziałał jak magnes. Ściągają nań stadnie ludzie na kółkach, a co sprawniejsi z pomnika cenzorskiej kreski zrobili rampę do skoków. No i gitara. Tak ma być.
Na Mysiej on powstał, ten skwer. Wcześniej było tam byle co, zwykły parking. A teraz szmery bajery, kody QRy. Granitowe posadzki, granitowe ławeczki i nietuzinkowy pomnik z brązu. No salon pełno gębo. Taki jaki to włodarze lubią robić najbardziej. Na bogato. I o ile problem z salonami w polskich miastach zwykle tkwi w tym, że ludzie po nich chodzić nie chcą, to ten ów zadziałał wbrew oczekiwaniom i ludziska nań przychodzą.
Skejci pojawili się tam jeszcze w trakcie budowy. Szybko oswoili przestrzeń placu wykorzystując granitowe ławki i pomnik do efektownych skoków i ślizgów. I mimo, że zaczęli tam stadnie jeździć dopiero w ubiegłym tygodniu, z miejsca stali się atrakcją dla gawiedzi mniej sprawnie jeżdżącej na dechach i rowerach. Ludziska przychodzą popatrzeć, robią im zdjęcia. Zaczął się robić ruch. Wcześniej nigdy tam tak nie było.
Zostawcie ich w spokoju!
Standardowo, jak to bywa w przypadku rzeczy, które nie mieszczą się w sztywnym urzędniczym regulaminie, pojawia się obawa czy to, co zaczęło żyć własnym życiem, nie zostanie zabite zakazami, mandatami i regulaminem. Bo, że skwer wyremontowano nie po to, by jeździli po nim skejci jest jasne jak słońce. To skwer Wolnego Słowa, urządzony w tym konkretnym miejscu, na Mysiej, gdzie za komuny mieściła się centrala cenzury. Ma być symbolem triumfu swobody nad kontrolą. Ale czy będzie miejscem swobodnego zachowania?
Pierwsze patrole zaczęły już przeganiać skejtów ze skwerku, a zapowiedzi ratusza wskazują, że towarzycho będzie przez służby gonione. Kto wie, czy zaraz nie powstaną zasieki, kolczatki i inne urządzenia, które zrobią Ordnung z nieregulaminową aktywnością niegodną miejskiego salonu? Mamy nadzieję, że tak się nie stanie.
Pingback: Pomnik Mandeli w RPA | Grupa M20