Uważaj na łódź …podwodną!
W centrum Mediolanu zablokowana została ulica. Zawalidrogą okazała się być łódź podwodna.
Rosyjski okręt wynurzył się niespodziewanie na środku ulicy. Uszkodzona została nawierzchnia oraz jeden samochód. Ofiar w ludziach nie było, podobnie jak załogi statku, która prawdopodobnie musiała się pośpiesznie ewakuować po dość niefortunnym przycumowaniu. Na miejscu zdarzenia błyskawicznie pojawili się dziennikarze, którzy odszukali kapitana okrętu i doprowadzili go przed kamery. A cały obszar zabezpieczyły profesjonalne służby ubrane w odblaskowe kamizelki.
Kamizelki być musiały. W końcu bez kamizelek cała zadyma wyglądałaby mniej poważnie. Podobnie jak zastępy statystów przebranych za strażaków, marynarzy i dziennikarzy. Efekt zabawy został osiągnięty, informacja o mediolańskim u-boocie rozeszła się wirusowo po komputerowej sieci „Internet”. Akcję przeprowadził jedna z włoskich agencji marketingowych, której zadaniem było reklamować ubezpieczenia NNW.
Komercha, i co z tego?
Mediolańska łódź podwodna była spektakularną reklamą zorganizowaną w przestrzeni publicznej. Nie był to happening artystyczny, ale zwykła komercja. Lecz czy komercja zawsze musi być tym narzędziem diabła, co zabija miasto? Chyba niekoniecznie. Reklama ta jest ewidentnym dowodem ożywienia ulicy – wszak Mediolańczycy ruszyli się z biur i domów,by zobaczyć ową łódź na własne czy. Że wspomnimy jeszcze o promocji samego Mediolanu, o którym piszą dziś zarówno blogerzy, jak i media masowe. Czy można wyobrazić sobie żeby podobne wydarzenie w mieście w Europie środkowo-wschodniej mogło temu miastu zaszkodzić?
Gdzie te bilbordy?
Ciekawostką przyrodniczą jest bohater drugiego planu całej akcji. Czyli Mediolan. Czy zwróciliście uwagę na banery reklamowe na ulicach widoczne na filmach i zdjęciach? A raczej na to, że nie ma tam kolorowych płacht zadrukowanych sloganami, szyb zaklejonych folią samoprzylepną, płyt ze sklejki z naklejonymi plakatami? Widocznie w cywilizowanych krajach wyrażenie reklama zewnętrzna znaczy coś innego niż u nas. Pozostaje jedynie mieć nadzieję, że czytają to twórcy i tfurcy warszawskich reklam.
Zdjęcia pochodzą z : www.hashslush.com
Dodaj komentarz