No i nici z tej Biedronki
Niedawno pisaliśmy o tym, że sieć Biedronka chce otworzyć swój sklep w miejscu dawnego Szanghaju na Marszałkowskiej i mieliśmy nadzieję, że to początek zmian na tej ulicy.
Już wiadomo: nic z tego. Biedronka wycofała się z projektu podając, że pomieszczenie nie spełnia standardów sieci. Szkoda. Marszałkowska to bank za bankiem, a po osiemnastej pustynia. Ta ulica woła o ożywienie. Kilka lat temu władze wzięły się za Marszałkowską, ale jak zwykle w Warszawie rewitalizacja ulicy odbyła się poprzez jej ukamieniowanie – wymieniono nawierzchnię chodników. Efekt ten sam co zawsze: kamienie są – ludzi nie ma.
Nie ma butów bez bułki
W polskich warunkach nie może być mowy o ożywieniu ulicy jeśli w bliskiej okolicy nie ma sklepu spożywczego – tak twierdzą fachowcy. Podobno nawet sklepy z odzieżą z nieco wyższej półki utrzymają się tylko wtedy, kiedy w pobliżu będzie można kupić chlebek. Dlaczego? Po prostu polska specyfika: ludzie nie robią zakupów – tak jak na Zachodzie – raz w tygodniu, tylko codziennie albo prawie codziennie i jak się już wypuszczają na miasto, to przy okazji chcą kupić pieczywo i coś świeżego do chleba. Dlatego idąc po buty albo ciuchy wybierają miejsce, w którym jest spożywczak. Zauważyliście, że w galeriach handlowych takich jak Arkadia zawsze jest spożywczy albo przynajmniej delikatesy? To nie przypadek, tak pracują główki speców od organizacji przestrzeni.
Podobno teraz lokal po Szanghaju dostanie drugi w kolejności oferent. Miejmy nadzieję, że to jednak będzie sklep spożywczy, bo jeśli nie, to nastepne lata spędzimy przejeżdżając przez Marszałkowską aby szybciej, żeby nie oglądać widoku umarłego miasta.
Dodaj komentarz