Chronicznie niepowstała
„Warszawa niezaistniała” miała być opracowaniem o fragmencie historii rozwoju Warszawy. Niechcący wyszła książka o problemie również dzisiejszej Warszawy. Kto wie czy nie najważniejszym.
Najnowsza książka Jarosława Trybusia jest tylko na pozór publikacją o zamierzchłej historii przebudowy Warszawy, która nie doszła do skutku z powodu przeciwności losu. W rzeczywistości jest ona zaledwie pierwszym rozdziałem współczesnej historii naszej stolicy. Jest lustrzanym odbiciem miasta, w którym żyjemy dziś: zaprojektowanym, ale chronicznie niepowstałym. Niemożność realizacji planów rozwoju to jeden z najmniej docenianych problemów stolicy, który jest jednocześnie swoistym fatum od dziesięcioleci ciążącym nad Warszawą.
Pech czy coś więcej?
Od momentu odzyskania niepodległości każda kolejna dekada przynosiła Warszawie nowe plany i projekty. W latach 20. zaplanowano i częściowo wybudowano Żoliborz, pojawiły się plany budowy metra. W latach 30. nastąpiła eksplozja pomysłów na nowe dzielnice, trasy, mosty, lotniska, wieżowce i dworce. Wszystkie te, o których pisze Jarosław Trybuś.
Czasy powojenne z kolei przyniosły kolejne plany odbudowy: wpierw modernistyczny, potem socrealistyczny masterplan. Ścierały się pomysły na zagospodarowanie Starówki, Śródmieścia, Powiśla. Rysowano linie metra z Pragi do centrum, szkicowano nowe mosty. Przez 45 lat socjalizmu co rusz organizowano konkursy: na Wschodnie Centrum Warszawy, na plac Zwycięstwa, na pl. Trzech Krzyży, na ścianę zachodnią, na Port Praski i Czerniakowski. Miało powstać nowe supercentrum Mokotowa, Żoliborza. Planowano nowe trasy i linie kolejowe. O wszystkich pomysłach regularnie donosiło Życie Warszawy i Stolica. Po ’89 wizje rozwoju stały się domeną prywatnego kapitału. Planowano budowę stołecznego Manhattanu, rysowano wieże sięgające blisko 300 metrów. Katalogi corocznej wystawy „Plany na przyszłość” pękały w szwach od pomysłów. Ile z tego zrealizowano? Kilka procent? Kilkanaście?
Warszawa miastem niezaistniałym. To nie jest określenie odnoszące się wyłącznie do historii. Ono definiuje współczesność naszego miasta. Bo jakoś tak tu jest, że głowy stołecznych planistów są pełne wizji i planów, tylko z ich realizacjami jest bieda.
Książka Trybusia przytłacza ogromem niezmaterializowanych projektów. Tym bardziej, że tak dzieje się także i dziś. Z niecierpliwością czekam na kolejne publikacje, w podobny sposób zbierające kolejne plany rozwoju Warszawy, które rozbiły się o rafy przeciwności losu. Bo razem będą miały szansę naświetlić problem stołecznego fatum, a kto wie, może stałyby się iskrą, dzięki której przełamano by wreszcie warszawski impas?
Dodaj komentarz