Wojna, rzeź, pogrom
Wszyscy lubimy zieleń i chcemy żeby było jej w Wawie jak najwięcej. Ale ostatnio dzieje się coś dziwnego wokół „obrony zieleni”.
„Przeklinam was, rzeźnicy klonów, lip, cisów, jaśminów i bzów!”. „Teren był piękny. A teraz? Szkoda mówić.” „Pogrom drzew w Ogrodzie Krasińskich” (18.01.2013).
„Rzeź drzew na Saskiej Kępie oraz Pradze” „Na tej ulicy zostały same niedobitki, są za to liczne, rachityczne, świeżo posadzone drzewka.” „Urzędnicy i firmy budowlane wolą wycinkę totalną od kłopotliwej pielęgnacji starych drzew” (24.10.2012)
„Warszawska masakra piłą mechaniczną” „rzeź”, „masakra, „śmietnikowy wygon”(23.04.2012)
W ten sposób dyskutuje się w Warszawie o zieleni. Aż zimno się robi kiedy się to wszystko czyta. Erupcja nienawiści, histerii, pieniactwa. Powyższe cytaty to tylko fragmenty większych tekstów z „Gazety Stołecznej”. We wszystkich wypowiedziach jeden schemat: najpierw język nienawiści, a potem rozkręcanie emocji.
A przecież każdy dorosły człowiek wie, że istnieją różne aspekty tej samej sprawy. Takie jest życie. W przypadku wycinki drzew nad Wisłą zarządca podał argument, że są to tereny zalewowe, a dziko rosnące drzewa na takich terenach podnoszą ryzyko powodzi, trzeba je więc usunąć żeby ewentualna powódź nie zalała ZOO. Czy to nie jest ważny argument? Można dyskutować albo dowiadywać się i sprawdzać czy na pewno trzeba było wyciąć wszystkie te drzewa. Ale skąd w tym przypadku słowa „masakra,” „rzeź,” „śmietnik?”
Na Saskiej Kępie stare, wielkie drzewa rozrosły się do tego stopnia, że w czasie wichur zagrażały przechodniom, samochodom i budynkom. I znów: „rzeź,” „totalna wycinka”. I zarzucanie złej woli, przypisywanie drugiej stronie podłych intencji.
Od kilku lat varsavianiści podnoszą sprawę osi widokowych pourządzanych niegdyś przez architektów, ale obecnie pozarastanych przez wybujałe drzewa. Podnoszono postulaty wycięcia tych egzemplarzy drzew, które zasłaniają obiekty szczególnie ważne z punktu dziedzictwa narodowego. Takiego argumentu użyli architekci krajobrazu projektujący zmiany w Ogrodzie Krasińskich. Nie wiemy czy faktycznie znajduje on zastosowanie w tym przypadku, ale skoro taki argument pada z ust fachowców, to należy go przynajmniej rozważyć. Zamiast tego są określenia: „rzeźnicy,” „pogrom”.
Nie pomagają zapewnienia o tym, że w miejscu wyciętych starych drzew natychmiast pojawiają się młode. Bo są „rachityczne”. Wyliczanie ile tysięcy krzewów i drzew będzie posadzonych w miejscu wyciętych roślin w Ogrodzie Krasińskich też nie pomaga. „Masakra” i koniec. O wyjątkowo zaniedbanym przez lata Ogrodzie Krasińskich: „teren był piękny”.
Organizowanie hejtingu
To nie jest dyskusja o mieście. Dyskusja byłaby wtedy gdyby wyważane były argumenty z jednej strony i z drugiej. Tymczasem tu już z tytułów dowiadujemy się, że jest tylko jedna racja, że dzieją się rzeczy absolutnie skandaliczne, a w dalszym ciągu tekstu jest tylko gorzej. To nie dyskusja, to wrzask.
Najgorsze w tym wszystkim jest wzbudzanie w ludziach nienawiści. Teksty są pisane w taki sposób, żeby zaszczepić w czytelniku niechęć i pogardę dla osób wycinających drzewa jako kierujących się bezmyślnością i skrywanymi intencjami, świadomie lub nieświadomie wyrządzających nieodwracalną krzywdę miastu i mieszkańcom. Od razu na początku są rzucane pod ścianę słowem „rzeźnicy”, a dopiero potem dowiadujemy się co w ogóle „rzeźnicy” zrobili.
Trudno określić czy przyczyną takiego stylu jest głęboka, niemal ślepa wiara w ekologiczną doktrynę czy też cwaniactwo, którego źródłem jest wiedza, że „mocne” artykuły są chętniej czytane, i że hejting to – sądząc po wpisach na onecie – polski sport narodowy, więc przyniesie wzrost czytelnictwa.
Ale wiemy, że miasto to struktura, w której żyją różni ludzie o różnych potrzebach i poglądach i że nigdy nie ma prostych, bezkosztowych rozwiązań i dlatego jak się coś robi to trzeba wybierać między rozwiązaniem złym dla jednych, a kiepskim dla innych. Oraz że taki styl debaty nie powoduje włączania się do niej nowych uczestników tylko strach przed ujawnieniem swoich poglądów w obawie przed podobnymi obelgami. Stąd nasz apel do czytelników: nie dajmy się zakrzyczeć. Przecież jak tak dalej pójdzie to wszyscy w tym mieście się pozabijamy.
Pingback: Sukces remontu grodu przegonił hejterstwo | Grupa M20